sobota, 15 lutego 2014

o lizaniu jaj kolegi

Ten Seba to był jednak kawał świni.

W zeszły piątek wybraliśmy się w trójkę do knajpy, na piwo. Dawno się nie widzieliśmy i mieliśmy mnóstwo spraw do przegadania. Zamówiliśmy po browcu i jakieś przekąski. Podjadając nachos, popijając piwko, zdawaliśmy relacje z ostatnich tygodni. Jedno piwo, drugie piwo, a po trzecim ruszyłem do kibla z Sebą, żeby się w końcu wylać i móc na spokojnie słuchać Rzemposława.

Ja zawsze mam kłopot w tych publicznych kiblach, stoję przy pisuarze i choć pęcherz mi rozsadza, to świadomość tego, że za mną jest kolejka, odlać mi się nie pozwala. Inaczej niż Seba. Stanął przy sąsiednim, siknął w porcelanę i trzaskając drzwiami wyszedł z toalety, nie zawracając sobie głowy nieumytymi rękami. Co za wieprz.

I gdy wracałem do stolika, widziałem Sebę oraz Rzemposława, sięgających do miski po kolejne nachos, których to w momencie jakoś mi się odechciało.
- Ty. Rzemposław. Nie jedz z nim tych nachos. On nie myje rąk po wyjściu z kibla – powiedziałem.
- A co mam się brzydzić swojego własnego ciała? – zdziwił się głupio Seba.
- no ty to niekoniecznie, ale Rzemposław może. Jedząc z tobą z jednej miski, to prawie tak samo, jakby lizał cię po jajach.
- bueee, chłopaki, obrzydlistwo. Ja nawet sam nigdy nie lizałem się po jajach – powiedział Rzemposław.
- mi nachos się odechciało. A wy róbcie co chcecie.

Lecz w zachowaniu Seby jest jakaś logika, bo choć był puszczalskim gejem i miał więcej fiutów w dziobie, niż most Poniatowskiego nitów, to istniała szansa, że przynajmniej dziś wieczorem mniej brudnych łap macało jego fiuta, niż kurki przy kranie.

4 komentarze:

  1. W takich chwilach moja pobudzona wyobraźnia nie zezwala na dotykanie czegokolwiek, gdziekolwiek. I nawet hurtowo pakowane żele antybakteryjne nie pomagają.

    OdpowiedzUsuń
  2. bo to dobra zasada jest... chyba, ze ktos lubi ;)

    OdpowiedzUsuń

bring it