niedziela, 23 marca 2014

czy on ma dużego?

Chłopak od Sabiny to był zwykły wieśniak. Obcięty chyba od gara, w za ciężkich okularach, jakby sprzed trzech dekad, z tanimi tatuażami, które wyglądały jak robione w pierdlu. Nosił za duże swetry i zbyt szerokie spodnie, które zwisały mu na dupie. Chodził zamaszystym krokiem, bujając się na boki, zawsze przygarbiony, a gestami starał się dość nieudolnie naśladować raperów.

Wszyscy patrzyli na nich z niedowierzaniem, że są naprawdę parą. Bo z Sabiny była jednak całkiem niezła laska. Szczupła, zaokrąglona tu i ówdzie, wysoka brunetka, z burzą gęstych loków, lekko opalona, bez przesadnego makijażu. Trzeba szczerze przyznać, że idąc ulicą potrafiła ściągnąć na siebie uwagę. Mogła mieć każdego, ale miała jego. Lecz co ona w nim widziała?

Może że był macho? Bo to okazywał przy każdej okazji. Na przykład, kiedy Sabina wyciągała zakupy z samochodu, zaszedł ją od tyłu, klepnął siarczyście w dupę, zabrał od niej torby i pogonił przodem. Sąsiedzi spekulowali, że musi mieć dużego, bo też się dziwili patrząc co dzień na tak wyjątkowo niedopasowaną parę. Aha. A zakupy akurat Sabina robiła, bo w sobotę miała ją odwiedzić teściowa z Lęborka. I kiedy przyjechała, stanęła w drzwiach i uścisnęła ją serdecznie, na niego spojrzała krytycznie no i powiedziała:
- oj Halina, Halina. Coś ty z siebie zrobiła.

2 komentarze:

bring it