- Bracie, ale ja nie mogę. Ona mi się nie podoba – powiedział Mathew do starego Reynoldsa, otrząsając się z obrzydzeniem i odwracając czym prędzej wzrok od Betty Sue, najbrzydszej dziewczyny we wsi.
- mi też się nie podoba, ale ja nie mogę, bo to moja córka – odparł stary Reynolds.
- to może pastor Andrews? Jemu zawsze było wszystko jedno – próbował ratować się Mathew.
- on też nie może, bo to też i jego córka.
- jak to?
- ano tak to – odpowiedział nieco zmieszany stary Reynolds – zresztą to nie twoja sprawa chłystku.
- chcesz mnie żenić z twoją córką bracie i mówisz, że to nie moja sprawa? – hardo odparł Mathew.
- eeeh – westchnął tylko ciężko. - chodziłem wtedy po kryjomu do Marry Beth, a ona chodziła po kryjomu do pastora. Tfu. Zdzira jedna. Pastor też dowiedział się dopiero po tym, jak uciekła z naszej wioski z tym komiwojażerem.
- no z córką pastora tym bardziej bym nie mógł.
- Bracie! We wsi aż huczy, że za często urzędujesz z Williamem od Whartonów. Ożeń ty się z nią, a plotki ucichną – odparł Reynolds, puszczając mu oko.
- ale ja już mam żonę. Naprawdę. Nie mogę.
- nie pie*dol. W końcu jesteśmy Mormonami.