środa, 24 września 2014

nimfomanka

Kiedy zaczęły krążyć plotki o tym, że Eliza zostanie powołana na Rzeczniczkę do spraw równego traktowania kobiet, panią Anielę zaczęła rozpierać prawdziwa duma. Sama wychowywała córkę, harowała na dwa etaty, żeby zapewnić jej dodatkowe zajęcia, a później wspierać ją, gdy wyjechała na studia do miasta. To znaczy do wielkiego miasta, bo same też mieszkały w mieście, ale w trochę mniejszym. Takim pięciotysięcznym. Czyli w pipidówie.

Wieść szybko rozeszła się po miasteczku, po popołudniowym wydaniu „Panoramy” na Dwójce. Pani Aniela chodziła po rynku dumna jak paw. Wszyscy, wszędzie, na każdym straganie opowiadali o tym wielkim wydarzeniu. Poza księdzem Janem, tym od Hetmańczyków, którego wzięli na proboszcza do Sandomierza, nikt więcej kariery w mieście nie zrobił. Ludzi rozpierała duma. A najbardziej panią Anielę.
- to moja córka – mówiła – jest po psychologii i jest nimfomanką.
Ludzie kiwali głowami z podziwem, trochę pani Anieli zazdroszcząc. Nie wiedzieli wprawdzie co to jest ta nimfomanka, ale jak mówili o niej w telewizji, to musiała być to całkiem niezła fucha.

Następnego dnia pisały o tym wszystkie gazety. Pani Aniela kupowała je wszystkie i w dwóch egzemplarzach.
- to moja Eliza. Jest nimfomanką, skończyła psychologię.
- patrz pani – skwitowała kioskarka – jakich to różnych rzeczy tera na tych studiach uczo.

Kiedy w miasteczku pojawili się dziennikarze z różnych telewizji i gazet, mieszkańcy ochoczo z nimi rozmawiali. Nagle każdy pamiętał Elizę z dzieciństwa. To u kogoś kupowała co rano świeże pieczywo, to ktoś jej kiedyś pomógł naprawić rower.
- to nasza Eliza – mówili – Zawsze zdolna była. No i patrz pan, panie. Nimfomanka.

Kiedy Elizę z hukiem wylali po dwóch tygodniach piastowania stanowiska, w miasteczku zawrzało. Zawrzało też w ministerstwie. Wstawiły się za nią wszystkie koleżanki z którymi działała. Przez ostatnie lata, jako feministka.



2 komentarze:

bring it